poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Komu w drogę...

Trzy tygodnie mijają jak trzy machnięcia ogonem. Postanawiamy wracać w dzień i zrobić przystanek z noclegiem w słoweńskim Ptuj. Obok ładnego miasteczka znajduje się kompleks term i basenów, przy którym usytuowany jest kemping. Planujemy dotrzeć tam najpóźniej na godz. 16, tak żeby dzieciaki mogły jeszcze wyszaleć się na basenach. Taaak. Docieramy tam dopiero o godz.19:30, więc wodne wariactwa mogą trwać godzinę. Powód? Tasiemiec pojazdów, który bardziej stoi niż się porusza. Nie pomyśleliśmy o tym, że na przełom lipca i sierpnia składa się zmiana turnusów. Tłum sunie w jedną i drugą stronę Croatii. Mamy mnóstwo czasu na podziwianie widoków za oknem :)




Kemping Terme Ptuj nie jest tani: w najdroższej wersji (czyli na trawiastej parceli bardzo blisko Gorących Źródeł z darmowym wejściem na termy) wynosi około 50 Euro (jednak przy założeniu całodniowego korzystania ze zjeżdżalni i basenów, inwestycja się kalkuluje). Pozostałe opcje (łącznie z postawieniem przyczepy na placu bez możliwości podłączenia się do prądu) ... też są kosztowne. Nam udaje się znaleźć zacienioną działkę ale sporo jest odsłoniętych. Sanitariaty są czyste i dobrze utrzymane. 

 

Poranek wita nas słonecznie. Po śniadaniu ruszamy w dalszą trasę. Nie ma niespodzianek: korki towarzyszą nam do samej bramy wjazdowej domu. 

Na szczęście wieziemy ze sobą trochę Chorwacji zamkniętej w butelkach, słoiczkach i puszkach ;)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz