Następnego dnia po wczesnym i szybkim śniadaniu ruszamy w drogę. Chcemy sprawdzić jak wygląda sytuacja na Peljesacu. Ston (pierwsza miejscowość na tym półwyspie) czerwieni się od strażackich wozów.
W strażackim kondukcie dojeżdżamy do Prapratno, w którym znajdujemy prześliczną zatoczkę z widokiem na wyspę Mljet. W miejscu, gdzie kończy się piaszczysta plaża, zaczyna się zielony i solidnie zacieniony teren kempingu. Nie namyślamy się więc długo nad pozostaniem tutaj. Tym bardziej, że strażacy nie pozwalają jechać dalej w głąb Peljesaca.
Cumujemy naszą "muszelkę" obok sympatycznych Polaków i rzucamy się do morza. Temperatury nadal są cholernie wysokie więc regularnie chłodzimy się w malowniczej zatoczce. Sielankową atmosferę przerywa unoszący się nad górami kłąb dymu i smród spalenizny. Jedyną wlotową drogą na półwysep pędzą strażackie wozy bojowe, nad górami unoszą się samoloty i helikoptery opryskujące ogień z góry. Sytuację utrudnia bardzo silny wiatr. Na szczęście w nocy spada deszcz i pomaga w pracy panom z Vatrogasci. Do końca pobytu w tej części Dalmacji widujemy ich regularnie.
Któregoś dnia postanawiamy wyruszyć na zwiady i przedrzeć się bliżej Orebica. Już po kilkunastu kilometrach decydujemy się na powrót do bezpiecznego w tym momencie Prapratno. Widok spalonych kikutów drzew, zwęglonych pagórków i swąd spalenizny jest zbyt przytłaczający.
Oprócz ekstremalnie wysokiej temperatury zaczynają dokuczać nam osy (towarzyszą nam nie tylko przy jedzeniu i piciu ale także podczas takich czynności jak smarowanie ciała kremem do opalania czy zmywanie naczyń), a jeszcze bardziej mrówki. Te ostatnie bezczelnie wdzierają się do przyczepy i na "krzywy ryj" zaczynają korzystać ze wszystkich jej dobrodziejstw (nie wyłączając podjadania nocą jej mieszkańców). Na szczęście na takie sytuacje są skuteczne sposoby: np. w proszku, czy w spraju. Jak już wcześniej pisałam, na wakacje z przyczepą wystarczy je po prostu zabrać, jak wszystko inne zresztą :D
Zatoczka w Prapratno jest śliczna (zdaje się, że już to pisałam)! Sam kemping jest dość spory ale zupełnie się tego nie odczuwa. Granice działek są bardzo umowne. Im dalej od plaży, tym bardziej spokojnie, zacisznie, wręcz anonimowo. Rośnie tu dużo drzew, głównie oliwkowych ale nie tylko. Z naszego domku mamy widok na tę cudną zatoczkę. To bardzo relaksujący obrazek o każdej porze dnia. Na terenie kempu mieszczą się sklep spożywczo-przemysłowy, bankomat, restauracja, kort tenisowy, boisko do koszykówki. Tuż przy plaży w małym barze można napić się kawy, piwa i zjeść lody. Obok baru rozstawa się chłopak z gorącymi kolbami kukurydzy. Kilka razy w tygodniu przyjeżdża też ktoś ze świeżymi owocami i warzywami.
Nie podoba mi się tylko usytuowanie sanitariatów, do których trzeba się wbijać maszerując obok restauracji. Z brudnymi majtami w misce, baniakiem z nieczystościami z przyczepy czy nocnikiem ze ... stałą zawartością musisz paradować tuż pod nosami restauracyjnych gości. M.in. dlatego ani razu tam nie jemy :)
Z Prapratno można ruszyć w kilka ciekawych miejsc, których przeoczenie byłoby sporą stratą. Mam tu na myśli pobliskie Ston, z którego prowadzą zabytkowe mury obronne do Mali Ston (najdłuższa tego typu fortyfikacja w Europie a druga po Chińskim Murze), a z murów tych rozciąga się śliczny widok np. na solanki (w których należy się zaopatrzyć w sól morską), czy zatoczkę w Broce. Warto wybrać się w tamtą stronę na krótką przejażdżkę, gdyż prowadzi do niej niesamowita droga - wąski asfaltowy pasek na 1 samochód, przecinający zatokę. Po prostu wow!
Z Prapratno pływa prom na najbardziej w Chorwacji zalesioną i dziką wyspę Mljet. A z Orebica (55 km od Prapratno) można popłynąć na wyspę Korculę (podobno piękną, nie udało nam się jej jednak zobaczyć przez pożary).
Zdecydowanym must see pobytu w dolnej części Dalmacji jest wycieczka do Dubrownika (Prapratno-Dubrownik - 58 km). Podobno to starożytne, dumne miasto zakładały także plemiona spod Kielecczyzny. No naprawdę ze smakiem to wszystko urządzone :) Po Dubrowniku można łazić cały dzień i trudno się nim znudzić. A na zmęczenie polecam przejażdżkę kolejką na szczyt, z którego rozpościera się widok na całą Starówkę (jak było nie żal Czarnogórcom rozpiżdżać taką perełkę!). Można też wybrać się na krótki rejs na pobliską wysepkę Lokrum, którą upodobali sobie światowi filmowcy (kręcili tu m.in. "Grę o tron").
Zasadą tego wyjazdu jest, że kiedy ktoś zastawia nam widok na morze, zazwyczaj piękny, pakujemy się i jedziemy dalej. Tym razem panoramę psują nam hałaśliwi Włosi, zatem jedziemy. Zaczynamy się powoli wracać w kierunku Polski. Witaj kolejna przygodo, witaj adrenalino! :)